czwartek, 30 lipca 2009

Będę uciekał na Tour de Pologne

Z Marcinem Sapą rozmawia Piotr Kurek 

- Startował pan po raz pierwszy w Tour de France. Jak pan odbiera tegoroczną Wielką Pętlę? 
- No cóż, zaproszenie do startu w tegorocznym Tour de France przyszło do mnie nieomalże w ostatniej chwili, na kilka dni przed jego rozpoczęciem. Nie spodziewałem się tego powołania, ale kiedy już rozpocząłem jazdę w teamie Lampre - myślałem o tym, by dać radę: by skończyć największy wyścig świata, by dotrwać do końca. Udało mi się to, z czego się cieszę. Chociaż, czego nie ukrywam, na początku miałem wątpliwości, czy potrafię dojechać do Paryża - na metę ostatniego etapu na Polach Elizejskich. Tej pewności, że tak będzie, nabrałem po dwóch tygodniach jazdy. Zdobyłem przez trzy tygodnie, jako kolarz, bezcenne doświadczenie.

- Z jaką prędkością zjeżdżał pan z gór podczas Tour de France?
- Kiedy spojrzałem na swój GPS nie wierzyłem oczom, ale zapis był wiarygodny i czytelny: 115 km na godzinę. Taka prędkość była możliwa na dobrych francuskich drogach - bez dziur, na asfalcie niosącym kolarza szybko w przód. Zjeżdża się z tak dużymi prędkościami, bez hamowania, niejako w ciemno, wierząc organizatorom, że ich oznakowanie trasy jest bezbłędne, czytelne.

- Start w Tour de France to jazda po Francji, która pokazuje swą najładnieszą twarz?
- Kiedy jedzie się w peletonie najlepszych kolarzy świata, a takim wyścigiem jest Tour de France, nie ma specjalnie okazji i możliwości, by się napawać widokiem pięknych gór, dolin i wiejskich krajobrazów. Na podjazdach myśli się o jak najszybszym wspinaniu, przy zjeździe koncentrowałem się na tym, by szybko pędzić w dół i się przypadkiem nie przewrócić. To nie jest turystyczna wyprawa, tylko wyścig najlepszych kolarzy świata.

- Trzy tygodnie jazdy w Tour de France, w tym także obok Lance'a Armstronga - siedmiokrotnego triumfatora Wielkiej Pętli, to wielkie przeżycie?
- Sapa i Armstrong - dwaj kolarze. Ja z Polski reprezentujący włoski team Lampre i Amerykanin z kazachskiej grupy Astana, którego nazwisko znają nie tylko fani kolarstwa. Jechaliśmy od początku do końca wyścigu. Ja ukończyłem Wielką Pętlę, Lance był trzeci w klasyfikacji generalnej. Na ostatnim etapie piłem szampana, kiedy kolarze Astany zaczęli świętować zwycięstwo Hiszpana Alberto Contadora.

- Jaki fragment trasy Tour de France był najtrudniejszy, czy wjazd na Mount Ventoux?
- Oj, ciężko było. To była najtrudniejsza góra na wyścigu. Najgorsze było pierwsze 7-8 kilometrów podjazdu. Ale trudny był także szesnasty etap, gdy po starcie trzeba było prawie 40 kilometrów jechać pod górę.

- Ukończyl pan Tour de France. Jak mógłby pan opisać swą radość z tego powodu?
- Ukończyłem największy wyścig świata. To cieszy i raduje moje serce. Moja jazda i dwie ucieczki spodobały się kolegom i szefom teamu Lampre.

- Czy zatem szansa na przedłużenie kontraktu z Lampre jest obecnie duża?
- Wydaje się, że ekipa Lampre jest bardzo zadowolona z mojej postawy od początku sezonu. Nie jestem kolarzem, który jeździ biernie w peletonie. Uciekając, próbuję walczyć na wyścigach. To dla mnie jedyny sposób na zwycięstwo, czy na wysokie miejsce na etapie. Uciekałem w tym roku w wielu wyścigach, dałem się poznać nie tylko swym kolegom i szefom. Nic nie wskazuje na to żeby grupa Lampre nie była zainteresowana dalszą współpracą ze mną ale czas pokaże...

- 26 lipca zakończył się Tour de France, dzień później był pan w kraju.
- Tak, 27 lipca wylądowałem na poznańskiej Ławicy. W poniedziałek i wtorek odpoczywałem w Poznaniu, w środę pojechałem do rodziców - do Romanowa, którzy mnie bardzo gościnnie i serdecznie powitali. Byli bardzo zadowoleni, że było o mnie głośno.

- Jak mieszkańcy Romanowa odebrali pański start w Tour de France?
- Wiem, że cieszyli się z mego udziału w największym wyścigu kolarskim świata, dopingowali mnie, okazywali także szczere wyrazy sympatii wobec mnie moim rodzicom. Same zaś Romanowo doznało z tej okazji naturalnej promocji i medialnego nagłośnienia.

- 2 lipca rusza 66. Tour de Pologne. I grupa Lampre startuje z największymi nazwiskami w swym składzie.
- Tak, to prawda. Liderem Lampre na Tour de Pologne będzie Alessandro Ballan - aktualny mistrz świata. Obok niego pojadę ja i sześciu innych dobrych kolarzy: Marzio Bruseghin, Witalij Buc, Angelo Furlan, Francesco Gavazzi, David Loosli i Manuele Mori. Grupa Lampre chce się dobrze zaprezentować w tegorocznym Tour de Pologne i być może jeden z jej kolarzy w Krakowie okaże się jego zwycięzcą.

- Tegoroczny Tour de Pologne, jak przed rokiem, przebiegać będzie drogami Polski północno-wschodniej. Gdzie będzie pan szukał dla siebie możliwości ucieczki?
- Na pewno nie na pierwszym etapie - podczas kryterium po ulicach Warszawy. Ale od drugiego do piątego etapu nie wykluczam swych śmiałych akcji, może solowych ucieczek, choć zależeć będzie to także od decyzji dyrektora sportowego teamu Lampre. Nie będę przesadzał, ale pragnę zawalczyć o miano najaktywniejszego kolarza Tour de Pologne.

żródło: kurek-rowery.pl

foto: Paweł Urbaniak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz